środa, 2 września 2015

Framboise & Kriek - St. Louis Brewery

     Dzisiaj mam dla was podwójną recenzję, chodzi tutaj o dwie pozycje pochodzące z browaru St. Louis. W skrócie, są to lambic'i - styl kwaśnego piwa wywodzący się z Belgii (więcej o Lambic'ach pisałem przy okazji Kriek z browaru Lindemans). Lambic to mój ulubiony styl właśnie dzięki "kwasowi" który czuć przy każdym łyku, ale nie jest to odczucie kwasowości jak np. ocet, w przeciwieństwie do tego jest to kwaśność o owocowej genezie.

     Pierwszym piwem, które degustowałem było Kriek (wiśniowe z flam.). Według zapewnień producenta piwo ważone jest na bazie Lambic'u, a 25% składu to sok z wiśni Oblacinskiej, która zapewnia odpowiedni smak i zapach. Jeżeli chodzi o parametry piwa, to stężenie alkoholu 3,2% obj. i w sumie więcej znaczących informacji producent nie podaje.

Nie, nie wydaje wam się. Butelka jest mała, jej pojemność to 250 ml.
     Przechodząc do stricte Kriek'a, to w smaku na pierwszy plan wychodzi kwasowość jednak jest ona na średnim poziomie coś w stylu owoców czerwonej porzeczki (lub wiśni XD ). Kwasowość ściąga usta, wyczuwalna również jest wiśnia, w ogólnym rozrachunku piwo jest bardzo dobrze pijalne.

    
Barwa jest ciemno czerwona (krwista), światło ledwo przebija się przez płyn.
     Piana jest blado-różowa, po kilkunastu minutach opada dobrze oblepia szkło (myślę, że to zasługa soku), a pęcherzyki są średniej wielkości - tłumaczę to sobie, że mają średnicę ziarenka ugotowanej kaszy gryczanej. Zapach niestety muszę trochę "zjechać" gdyż wyczuwalne są wiśnie, ale jest to bardzo sztuczny aromat i przy dłuższej degustacji zaczyna być uciążliwy.

     Drugim piwem jakie degustowałem ostatnio był Framboise (malinowe z fr.). W stosunku do poprzedniego produktu, tutaj mamy sok z szczególnego gatunku malin, który stanowi 25 proc. obj.

Pogoda wtedy dopisała, ale kwaśne piwo tylko pobudza pragnienie ;D
     To co mogę dodać w stosunku do tego produktu, to mocny malinowy aromat jednak jest on taki "syropowy" - dosłownie jakbym wąchał zmrożonego "tyskacza" z sokiem malinowym nad morzem, zagryzając go dorszem z frytkami. Mogę trochę przesadzać, ale ten aromat jest nieprzyjemny.

Barwa w stosunku do Kriek, wchodzi bardziej w purpurę.

     O pianie i barwie nie mam za bardzo nic do powiedzenia. Jeżeli chodzi o smak, to jest on trochę mniej wyraźny niż w przypadku Kriek. Średnia kwasowość malin została jednocześnie załamana przez ich słodycz, dlatego otrzymujemy coś na wzór "piwa z syropem". NIE POTĘPIAM tego piwa, jest ono bardzo dobrze pijalne, ale w stosunku do innych kwasiurów jakie miałem okazję pić, to wypada średnio.

     Ogóle wrażenia są pozytywne, gdyż jakby nie patrzeć jest to wędrówka po belgijskim rynku [a ten ma jeszcze tysiące ciekawych pozycji do zaoferowania]. Oba piwa są pijalne, lekko kwaśne i w ogólnym rozrachunku oddają część idei zwanej Lambic'iem. Jeżeli macie okazję kupić to piwo, to jednak zastanówcie się gdyż dla niektórych pułap 11 złotych za ćwierć litra piwa, to może być już ból. Ja osobiście na to nie patrzę dlatego mogłem z wami podzielić się wrażeniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz