czwartek, 16 lipca 2015

Call me Simon - Pinta & Simon Martin 12.06

     Powiem wam, że z tym piwem bardzo długo się ociągałem i nie chodziło o to, że nie byłem pewien zakupu. Sesja, potem wyjazdy itd. odłożyły plany degustacji tego piwa na dalsze terminy, kiedy to mógłbym w spokoju usiąść i delektować się jego smakiem. Dzisiaj mam dla was pozycję z browaru Pinta, jest to druga już kolaboracja z Simon'em Martin'em (o ile tak mogę odmieniać). Pierwszą odsłoną kolaborantów było piwo o tej samej nazwie, ale uwarzone w stylu Imperial Irish Red Ale - swoją drogą bardzo mi smakowało i trafiłem na nie akurat w dzień Św. Patryka.

Źródło: blog.kopyra.com
     Tak jak wspomniałem już, dzisiaj zajmiemy się odsłoną z 2015 roku. Piwo uwarzone jest w stylu Imperial english bitter. O samych bitter'ach pisałem już wcześniej, jedyne co mogę dodać a propos stylu, to Engilsh - angielskie chmiele, Imperial - wysoki poziom na-chmielenia i stężenia alkoholu. Jeżeli już poruszam sprawę parametrów, to: IBU: 80, ekstrakt: 19,1% wag, i alkohol 8,1% obj. - powiem wam, że po jednym Simonie czułem już "zbawienne" działanie alkoholu. 
 
Piana szybko straciła swoją puszystość.
     ***Ciekawostka- w produkcji tego piwa wykorzystano tzw. Mech irlandzki - jest to Chrząstnica kędzierzawa, gatunek glonu należącego do gromady krasnorostów. Wykorzystywana jest do zmniejszania mętności piwa. 

Źródło: pl.wikipedia.org
Piana ładnie rozeszła się po powierzchni szkła.
      Zacznę od odczuć smakowych. Dla mnie na pierwszy plan wysuwa się alkohol, ale nie w postaci gorzałki, czy spirytusu, tylko w bardziej przyjemnej wersji - rozgrzewa gardło i  nie odrzuca posmakiem. Wyczuwalna jest również chmielowa goryczka, jednak jest ona przykryta. Obecna jest słodowość komponująca się z alkoholem. Piwo nie zalega i mocno orzeźwia.

Na początku miałem wulkan w pokalu, ale udało się opanować pianę.
       Jeżeli chodzi o wygląd, to piwo ma ciemno-bursztynową barwę, piana oblepia szkło, biała pęcherzyki różnej wielkości, ale nie tworzy spójnej czapy - tzn. nie ma kremowej tekstury. W zapachu wyczuwalny jest alkohol i delikatnie chmiel. 

Zdjęcie bez lampy, dla podkreślenia koloru.
     Ogólne wrażenia są pozytywne. Mogę teraz zabrzmieć trochę jak typowy Janusz, ale po dwóch takich Simonach można już dobrze poczuć moc alkoholu, także polecam pić pojedynczo :) Jeszcze co do wrażeń, to warto było czekać z degustacją gdyż na początku mieszanka goryczki z alkoholem daje momenty przełamania się smaków, co robi robotę. Piwo trzyma poziom i liczę na kolejne owoce kolaboracji Pinty.

2 komentarze: