piątek, 11 września 2015

Kwas Beta - Pinta

      Najpewniej wstawię tą recenzję z rana, więc kiedy będzie ją czytać Ja już będę w drodze do Wrocławia na weekend Beer Geek. Dzisiaj mam dla was kolejny z kwasów Pinty. Od jego premiery minęły z 3 dobre miesiące, ale dopiero teraz miałem okazję dorwać butelkę. Czy było warto? Zaraz o tym opowiem. 

      Kwas Beta uwarzony jest w niemieckim stylu Lichtenheiner [Liśtnhajner], jest to styl odkrywany na nowo, ponieważ jego produkcja została zaniechana po II wojnie światowej. Swoją nazwę zawdzięcza wiosce w której było warzone, czyli Lichtenhein. Obok Gose i Berliner Weisse jest to jedno z piw, w którym można wyszukać nawiązania do naszego Grodziskiego i prezentuje zapomniany, lekki, kwaśny i pszeniczny styl piwny. Zdecydowałem się wczoraj na jego degustację, ze względu na lekkość: tylko 9 stopni ekstraktu i  3,2 proc. obj, alkoholu. Goryczka również niska 18 IBU.

Etykiety pozostały kwasów lepiej do mnie przemawiają.
      Zacznę od wyglądu. Piana jak to w kawasach jest skąpa, ale nie jest bardzo istotna. Wysycenie również nieznaczne, ale podkreśla smak. Co do koloru to jest on słomkowy, coś a la sok grejpfrutowy. Piwo jest niefiltrowane co odznacza się wysoką mętnością charakterystyczną dla piw pszenicznych. Na dnie występuje w niewielkiej ilości osad. 

Zbierałem aromaty..... ale jeszcze jakieś muszą być.
     Jeżeli chodzi o zapach to miałem niemały problem, gdyż..... nic nie czułem :D Piwo było odpowiednio nisko schłodzone [okolice 8 stopnic C.], ale pod dłuższym czasie wyczuwalne były tylko delikatne nuty owocowe - pomarańczowe

Piana tworzy obrączkę.
      Na końcu smak. Jest on mniej wyrazisty niż w Kwasie Alfa, ale nie zapominajmy że to dwa kompletnie różne style. Słodowość jest tutaj podkreślona kwaskowatością, a lekkie wysycenie dopełnia wrażeń w jamie ustnej. Goryczka jest na finiszu, ale na bardzo niskim poziomie - nie wszędzie musi być 1000 IBU. 

      W ogólnym rozrachunku Kwas Beta wypada odrobinę gorzej od swojego poprzednika z serii, ale jeżeli chodzi o styl Lichtenheiner to trzyma poziom. Polecam je kobietom, które często szukają owoców w piwach, ale skazane są na Radlery czy inne tego typu wynalazki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz