piątek, 25 września 2015

Hoppy Queen - Doctor Brew

      Pisząc tą recenzję zastanawiałem się czy jest sens rozdmuchiwać jeszcze bardziej bańkę, która otoczyła Hoppy Queen. Dokładniej mam na myśli news o zastosowaniu 21 odmian chmielu w jednym piwie. Na początku stwierdziłem: - O super goryczka rozsmaruje moje kubki smakowe po ścianie, a aromaty odurzą mnie swoją intensywnością do nieprzytomności. - Potem jednak przyszła chwila na chłodną kalkulację i dojście do wniosku.... że w tym piwie chodzi o pijar. Oczywiście nie mówię tutaj, że jest to jakieś brzydkie zagranie czy nie wiadomo co, ale w sumie też nie ma co ekscytować się piwem o takiej różnorodności składników, gdyż zwyczajnie część z nich nie będzie do odróżnienia w czasie degustacji. Sam dopiero uczę się rozkodowywać poszczególne odmiany w piwach i całkiem nieźle mi idzie, ale w przypadku piw bardziej złożonych (5-6) odmian tutaj zaczynają się dla mnie schody, a co dopiero przy "ataku" 21. 

      Po krótkim wstępie przejdziemy do piwa. Tak jak wspomniałem nazywa się Hoppy Queen i zostało uwarzone pod brandem Doctor Brew, w browarze w Tarczynie. Jeżeli chodzi o styl, to tutaj mam "zagwozdkę" gdyż: fakt jest to piwo górnej fermentacji, czyli "Ale", goryczka średnia IBU: 45, ekstrakt 14% wag. natomiast alkohol 5,2% obj.

Dildo z BGM na stałe zagościło w degustacjach.
      Stricte piwo, czyli zaczynamy od zapachu. Tak jak spodziewałem się jest on ciężki, "cierpki" coś pod kwacha, wyróżniam również cytrusy, które stoją w kontrze do cierpkości. Smak natomiast to trochę inna bajka. Tutaj jest mocne uderzenie: goryczka "w punkt" - piję czuję mocną goryczkę i potem nic = nie jest zalegająca. Jednak jest różnica w stosunku do zapachu, gdyż w tym całym tyglu smaków można wyhaczyć kilka bardziej intensywnych nut, które kojarzą mi się z odpowiednimi odmianami. Wachlarz wspomnianych nut smakowych rozpościera się od cytrynę, przez pomarańczę, grejpfruta i kończąc na żywicy. 

Piana była obłędna.
       Piana w Królowej zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, szczerze mówiąc to jest to jedna z najlepszych jak nie najlepsza piana jaką widziałem (to zobaczycie na zdjęciach niżej). Drobnopęcherzykowa, tworząca zbity kożuch - myślę, że średnica szkła również wpłynęła pozytywnie na ułożenie pęcherzyków. Kolor biały bez żadnych domieszek. Teraz myślę ciekawostka: piana utrzymała się ok. 4 godziny. Zaczynałem degustację o godzinie 16, samo szkło umyłem dopiero w okolicach godziny 20, a piana dalej zwarcie trzymała się powierzchni szkła. Wielki plus. 

To zdjęcie już widzieliście, ale chyba najlepiej mi pasowało pod kątem barwy.
       Ostatni akapit pozostał na barwę. Tutaj wielkich rewelacji nie ma, Ja to nazywam "brudne złoto", a to ze względu na osad który powoduję mętność w piwie. 





        Celem podsumowania. Jeżeli chodzi o pijar to zdecydowanie jest to strzał w 10, ale podsycający emocje u mniej zorientowanych konsumentów. Oczywiście piwo smakowało mi - chociaż ta goryczka w punkt i potem pustka przeszkadzała - trochę więcej ciała i byłoby super. Piana o której się rozpisałem bardzo na plus. Ogólnie: polecam, ale dla ciekawskich tak poza tym to piwo trzyma poziom. 

(Dygresja) - Parę lat temu była wojna między browarami o to, kto uwarzy najmocniejsze piwo na świecie... i okazało się to ślepym zaułkiem. Myślę, że Hoppy Queen było udanym eksperymentem, ale podążanie tą ścieżką również może się podobnie zakończyć - ale oczywiście to jest moja prywatna opinia.
     

niedziela, 20 września 2015

Blady Witek - Reden

      Jak na razie pozostajemy w klimatach piw pszenicznych. Dzisiaj mam dla was propozycję z jednego, z moich ulubionych browarów, a konkretnie z browaru Reden - Blady Witek. Jest to piwo uwarzone w stylu Witbier - czyli belgijskie pszeniczne, które nazywane jest "Białym piwem". Powiem wam, że po tym piwie zrozumiałem w jakim kierunku powinny iść moje poszukiwania "ulubionego piwa". Jeżeli miałbym scharakteryzować Witbier to tutaj w aromacie "cytrusowym" jak to się mówi najmocniej wychodzi pomarańcz, w smaku czuć "ciało" a goryczka jest na bardzo niskim poziomie. Parametry Bladego Witka prezentują się w ten sposób: IBU 15, alkohol 4,8% obj, natomiast ekstrakt na poziomie 12 stopni plato

W rzeczywistości piwo ma bardziej żywo pomarańczową barwę.
      (Mała dygresja) Po ostatnich "pszeniczniakach" pewnie część z was może mieć mętlik w głowie dlaczego w różnych browarach piwo pszeniczne ma inne nazwy. Także dla usystematyzowania streszczę wam informacje na temat stylów piwnych o jakich ostatnio pisałem:

  1. Pszeniczne - pod taką nazwą większość z was zna ten styl. Charakterystyczne cechy to: bananowo - goździkowe nuty w zapachu i smaku (odpowiednie drożdże), niska goryczka i często średnie wysycenie. 
  2. Weizen/Weissbier - to jest niemiecki odpowiednik naszego pszenicznego. Myślę, że bardziej zaawansowani w temacie tego stylu mogliby coś dodać, ale z dotychczasowego doświadczenia większych różnic (poza tymi technologicznymi) nie zaobserwowałem. 
  3. Witbier - dzisiaj już o nim wspomniałem, tutaj banan z goździkiem schodzi na dalszy plan i na "dzień dobry" dostajemy mocną pomarańcz. Goryczka tak jak poprzednio umiarkowana. Możecie zaobserwować mniej intensywną barwę. 
  4. American Wheat - amerykańska pszenica, która stawia na łagodną goryczkę często kosztem inny doznań. Wspomniałem, że nie byłem fanem tego stylu, ale od paru piw bardzo polubiłem amerykańską interpretację pszenicznego. 
      Teraz wracam już do Witka. Jeżeli chodzi o smak, to wyczuwalna jest pszenica - nadaje ciało oraz wspomniana wcześniej mandarynka - dla mnie smakowo robi robotę. Co do zapachu to również nie wyczułem nic nadzwyczajnego poza pomarańczką/mandarynką. (Być może muszę zacząć degustować piwa w wyższych temperaturach.)

Delikatna obrączka piany.
      Barwa jak wspomniałem jest pomarańczowa, mętna ze względu na występowanie osadu - jak pijecie piwa pszeniczne, to trochę osadu można sobie zlać do szklanki, ale bez przesady. Zbyt dużo osadu może przynieść nieoczekiwane zmiany w właściwościach piwa i przysłonić je nam. 

       Mogło was zdziwić, że stricte o Witku mało napisałem jednak uważam, że to piwo trzyma poziom i nie mam się do czego przyczepić. To jest piwo w moim stylu i jeżeli nadarzy się okazja to najpewniej wrócę jeszcze raz do niego. Mam nadzieję, że rozwiałem wątpliwości w temacie Weizen, Witbier itd.
https://www.facebook.com/cervisiawroc - zapraszam na stronę Fb gdzie nic was nie ominie :)

piątek, 18 września 2015

American Wheat - Browar Stu Mostów

      Dzisiaj wracamy na nasze lokalne podwórko, a dokładniej do Wrocławia. O browarze zaczęło robić się głośno w 2014 roku kiedy doszło do realizacji inwestycji we Wrocławiu. Browar może nie funkcjonuje zbyt długo, ale ma na swoim koncie kilkanaście piw między innymi: Chocolate Mint Foreign Extra Stout czy Hoppy Violet Potato Lager, który zdobył moje podniebienie na BGM 3. Nazwa browaru nawiązuje do infrastruktury Wrocławia, a konkretnie do mostów, których u nas nie brakuje. 

      Piwo które chcę wam przedstawić pochodzi z serii "Salamander" - w tej serii znajduje się również wspomniany wcześniej Potato Lager. American Wheat - nazwa piwa powiązana jest ze stylem w jakim zostało uwarzone, czyli amerykańska pszenica. Pewnie ktoś z was może zadać sobie pytanie: To co za różnica American wheat czy Pszeniczne z lokalnego browaru? - Szkopuł tkwi między innymi w chmielu. Do amerykańskiego pszeniczniaka stosowane są wyłącznie amerykańskie odmiany chmielu, które nadają mu znaczącą goryczkę (w porównaniu do np. Polskiej pszenicy z Redenu). Wspomniana goryczka nie jest tak agresywna jak w IPA czy AIPA, bardziej odznacza się w aromacie czy odczuciu orzeźwienia. 

Nie wspomniałem o parametrach ze względu na pięknie opisaną etykietę, która dostarczy wam wszelkich informacji. Bardzo na plus.
      Teraz stricte o właściwościach AW: pierwszą cechą będzie zapach (ostatnio w zapiskach z degustacji robiłem skróty myślowe i zapach określiłem jako "owocki" :D), ale tak na serio to aromat był intensywny, owocowy w którym dominowała pomarańczka i delikatna żywica. 

Front butelki.
      Jeżeli chodzi o wygląd, to piana tworzy na początku ładną czapę i pozostaje ok. 2 cm warstwa. Kolor piwa oscyluje ok. słomkowej jest odrobinę mętna. 

Bawię się swoim dildo.
      Na końcu smak. Na początku wspomnę, że wcześniej nie patrzyłem na etykietę i zastanawiałem się ile IBU ma AM. Stwierdziłem, ze koło 30 i wiele się nie pomyliłem. Wyczuwalna jest lekka wodnistość, ale to na (+) nadaje orzeźwienia, goryczka jak wspomniałem nie jest agresywna, choć mogłaby być odrobinę większa

      Celem podsumowania: po degustacji na BGM lagera byłem zachwycony Browarem Stu Mostów i odczucie podtrzymał we mnie American Wheat. Piwo jest mega pijalne, orzeźwiające, goryczka nie zalega i w dużych ilościach nie będzie mulić. Niebawem wracam na stałe do Wrocławia, więc będę miał więcej okazji na degustowanie piw z naszego lokalnego browaru. Polecam spróbować.

środa, 16 września 2015

Reden i kraina pszenicy, czyli Banany na rauszu oraz Polska pszenica.

      Emocje po ostatnim weekendzie opadły i w spokoju można wrócić do degustacji. Oczywiście zawsze znajdzie się jakiś powód do świętowania i między innymi takim są Drugie Urodziny Szynkarni, które odbędą się w najbliższą sobotę. Niestety ze względu na finanse i inne ważniejsze wyjazdy nie będę mógł uczestniczyć w obchodach, ale przy piwku zawsze można się spotkać. 

      Dzisiaj mam dla was podwójną degustację i tak się zastanawiam czy nie zrobić jeszcze kilku recenzji w tym formacie. Jak mogliście przeczytać w tytule artykułu, ponownie wrzucam na warsztat piwa z śląskiego browaru Reden. Pierwszym piwem będzie Polska Pszenica, czyli najzwyczajniejsze pszeniczne, ale wykonane z największą pieczołowitością. Drugim będą Banany na rauszu, czyli Rauchweizen - wariacja ne temat pszenicznego w niemieckim stylu.

       Parametry piw nie różnią się znacząco między sobą. Ekstrakt w obu produktach jest na poziomie 12 stopni plato, alkohol co za tym idzie w obu na poziomie 4,8% obj. Co do składu to różnica odznacza się w słodach: w Bananach został dodatkowo użyty jęczmienny wędzony (co zauważycie w smaku) i w chmielach tutaj również odnośnie Bananów - została użyta mieszanka czeskich i amerykańskich chmieli = Saaz i Columbus

Przesadziłem z ilością piwa i żeby dobrze wyczuć aromaty musiałem próbować jeszcze raz.
      Jeżeli chodzi stricte o Polską Pszenicę to najogólniej mogę powiedzieć, że jest to piwo trzymające poziom. Po pierwszych łykach nie zostałem zalany bananami i goździkami, ale piwo było bardzo dobrze pijalne i gasiło emocje w czasie meczu. Barwa jest miedziana, oczywiście mętna - charakterystyczne dla pszenicznych - wysycenie jest niskie, a trochę szkoda gdyż wyższe stężenie mogłoby podbić wrażenia. 

      Zapach był bardzo delikatny, ale jednocześnie mile mnie zaskoczył. Wyczuwalna była lekka wędzonka - kiełbasa. Kolega który jest wyczulony na banany powiedział, że w smaku również dało się znaleźć banana, jednak dla mnie był za słaby. Nie stwierdziłem wodnistości. 

Mocniejsze wysycenie.
      Drugim piwem o którym wspomnę, to Banany. Barwa była bardzo podobna do Pszenicy, ale odcień ciemniejsza, również mętna - coś jak cukierki krówki. Piana mocno wiąże się ze szkłem i pozostaje przez jakiś czas na powierzchni naczynia. W smaku dominuje wędzoność, ale nie kiełbasiana czy wędlina tylko .... serowa. To pierwsze takie piwo pite przeze mnie. Banan jest obecny, ale jest tylko w tle. 

Piana bardzo szybko się burzy.
      Celem podsumowania: oba piwa trzymają poziom, ale jeżeli miałbym po któreś sięgnąć ponownie, to najpewniej byłyby to Banany. Serowa wędzoność dobrze do mnie przemawia i powiedzmy "coś się dzieje" w piwie. Oczywiście nie piętnuję Polskiej pszenicy, ale Ja jednak potrzebuję jakiś "fajerwerków" :D Polecam oba piwa, jak i inne propozycje z browaru Reden, może w przyszłości będzie okazja aby odwiedzić Śląsk.

poniedziałek, 14 września 2015

Blitzkrieg po polsku, czyli Beer Geek Madness III

      Każdy duży event powoduje swego rodzaju oderwanie od rzeczywistości, jednak świat idzie do przodu, a my na jakiś czas musimy ponownie wrócić do swojego codziennego życia. Tak jest również w przypadku Beer Geek Madness, ale tutaj odliczamy czas pomiędzy poszczególnymi edycjami. Powiem wam, że nie miałem okazji uczestniczyć w I edycji, ale za to na drugiej "nadrobiłem" zaległości ;D 

      III edycja z mojego punktu widzenia, była pod znakiem "kwachów". Wśród polskich piw prawie połowę stanowiły kwasy, w różnych stylach. Myślę, że najlepiej abym rozpisał się więcej na temat kilku polskich piw, które szczególnie mnie urzekły. Te o których wspomnę pewnie będzie można w najbliższym czasie spróbować w multitapach bądź nabyć butelki. 

Madness niejedno ma imię.
       Zanim jednak o piwach podzielę się z wami moimi przemyśleniami. W tym roku było kilka zmian, w porównaniu do II edycji. Pierwsze to "płacisz raz, pijesz ile chcesz" - wiadomo nie chodzi też o to, żeby się sponiewierać, ale dzięki takiemu układowi miałem okazję spróbować wielu różnych jeżeli chodzi o browary, czy style piw. Drugie to "BGM dildo" - czyli ekskluzywne szkło [zobaczycie je na następnych zdjęciach], fakt faktem to szkło w połączeniu z Orgasmatron i różową opaską mogło trochę dziwnie się kojarzyć :D Trzecią sprawą jest organizacja - część ludzi, z którymi rozmawiałem nie była zadowolona z wydarzeń na dachu, po godz. 23 [mega ścisk przy świeżo otwartych kranach] Ja jednak uważam, że nie ma idealnych eventów i w ogólnym rozrachunku nie powinniśmy narzekać. 

      Może jeszcze jednym minusem był problem z płuczkami do szkła - ze względu na ich mniejszą ilość niż zapowiadano. Jednak tak jak mówiłem, jeżeli ktoś chce się przyczepić o jakiś szczegół to zawsze znajdzie powód, Ja jednak w ogólnym rozrachunku jestem zadowolony z tej edycji, jak i z poprzedniej. 

"Dildo" wypełnione ciemnym Berlinerem.
      Pierwszy piwem które miałem okazję spróbować był Kwas Delta z Pinty. Od początku był jednym z moich faworytów w konkursie piw premierowych. Kwas uwarzony jest w stylu Berliner Schwarze - czyli czarny Berliner. Niemiecka pszenica o orzeźwiającym smaku i wyraźnej kwaskowatości. Co do parametrów to alkohol występuje w stężeniu 3 proc. obj. [W ostatnim newsie od Pinty browar ogłosił, że Delta niebawem będzie dostępna  w multitapach.]

Kolor typowej wiśni.
      Drugim piwem był Very Bloody Berliner z Piwnego Podziemia. W czasie wertowania listy piw, na tym również zawiesiłem oko, a to ze względu na owocowy dodatek w postaci aronii. Piwo uwarzone jest w stylu Berliner Weisse - czyli biały Berliner. Kwaskowatość jest dodatkowo podkreślona przez aronię, jednak ze względu na temp. wyszynku w aromacie była słabiej wyczuwalna. 

Barwa waniliowego budyniu - blado żółta.
      Kolejnym piwem które mnie urzekło jest F*ck The Boundaries z Brokreacji. Piwo uwarzone w stylu Imperial Hoppy Gose - czyli polska wariacja na temat niemieckiego Gose. Jest to obok Berlinera kolejny kwas, jednak w wykonaniu Brokreacji zyskał na ciele, alkoholu, goryczce i super kwasowości. Po pierwszej degustacji chciałem spróbować jeszcze, ale musiałem z tym zaczekać do momentu aż odwiedzę wszystkie stanowiska jakie chciałem. Parametry macie podane na zdjęciu.

Tak jak mówiłem Blitzkrieg w polskim wydaniu :D zdj. z ratebeer.com
     
Teraz na parkiecie ;D
       Ostatnim piwem, o którym chcę więcej napisać jest Curry Wurst z Birbantu. Produkt uwarzony jest w stylu Saison - smak rozstrzelony między owocami, przyprawami i "alkoholowością". W przypadku Curry charakterystyczna jest wędzoność - bardzo mocna przypominająca kiełbasę - NAPRAWDĘ. Mega kiełbasa tylko zachęca do zjedzenia jej mięsnego odpowiednika. 

      Dla części osób może być dziwne, że nie wspomniałem o zwycięzcy konkursu piw premierowych, czyli Cyruliku z browaru Profesja. Powiem, że zastanawiałem się na oddaniu głosu na dymionego Berlinera jednak moje podniebienie zdobyły owocki i Gose. 

      Z piw niemieckich również dla mnie królowały kwachy - choć nie w każdym wypadku. Pierwszym był Pilsner, Hoppy Schoppy z Schoppe Brau, drugi Mandarina IPA z BrauKunstKeller, trzecie i czwarte piwo pochodziło kolejno z: Freigeist Bierkultur i The Monarchy. Original Pfefferkorner White - zaskoczyło mnie swoim bogactwem na temat przypraw. Viking Gose trzymało poziom. 

Dildo w pełnej krasie.

     Osobno wspomnę wam jeszcze o Rittergust Gose, które urzekło mnie porównywalnie do propozycji z Brokreacji. Mocny kwas, który potrafił ukazać na mojej twarzy grymas, nawet po wypiciu wcześniej kilku kwachów. 

      Myślę, że taką krótką i zgrabną relacją mogłem oddać to co stanowi trzon tej imprezy - czyli piwo. Mógłbym również wspomnieć o jedzeniu, strefie "chill out", koncertach zespołów i innych dodatkach, ale to może kiedyś a propos festiwali. Podsumowując klimat może nie sprzyja dokładnym degustacjom, ale "przekracza granice" i pokazuje, że piwo może nie tylko sponiewierać i dodać wam odwagi na imprezie, ale również w małych ilościach łączyć ludzi

piątek, 11 września 2015

Kwas Beta - Pinta

      Najpewniej wstawię tą recenzję z rana, więc kiedy będzie ją czytać Ja już będę w drodze do Wrocławia na weekend Beer Geek. Dzisiaj mam dla was kolejny z kwasów Pinty. Od jego premiery minęły z 3 dobre miesiące, ale dopiero teraz miałem okazję dorwać butelkę. Czy było warto? Zaraz o tym opowiem. 

      Kwas Beta uwarzony jest w niemieckim stylu Lichtenheiner [Liśtnhajner], jest to styl odkrywany na nowo, ponieważ jego produkcja została zaniechana po II wojnie światowej. Swoją nazwę zawdzięcza wiosce w której było warzone, czyli Lichtenhein. Obok Gose i Berliner Weisse jest to jedno z piw, w którym można wyszukać nawiązania do naszego Grodziskiego i prezentuje zapomniany, lekki, kwaśny i pszeniczny styl piwny. Zdecydowałem się wczoraj na jego degustację, ze względu na lekkość: tylko 9 stopni ekstraktu i  3,2 proc. obj, alkoholu. Goryczka również niska 18 IBU.

Etykiety pozostały kwasów lepiej do mnie przemawiają.
      Zacznę od wyglądu. Piana jak to w kawasach jest skąpa, ale nie jest bardzo istotna. Wysycenie również nieznaczne, ale podkreśla smak. Co do koloru to jest on słomkowy, coś a la sok grejpfrutowy. Piwo jest niefiltrowane co odznacza się wysoką mętnością charakterystyczną dla piw pszenicznych. Na dnie występuje w niewielkiej ilości osad. 

Zbierałem aromaty..... ale jeszcze jakieś muszą być.
     Jeżeli chodzi o zapach to miałem niemały problem, gdyż..... nic nie czułem :D Piwo było odpowiednio nisko schłodzone [okolice 8 stopnic C.], ale pod dłuższym czasie wyczuwalne były tylko delikatne nuty owocowe - pomarańczowe

Piana tworzy obrączkę.
      Na końcu smak. Jest on mniej wyrazisty niż w Kwasie Alfa, ale nie zapominajmy że to dwa kompletnie różne style. Słodowość jest tutaj podkreślona kwaskowatością, a lekkie wysycenie dopełnia wrażeń w jamie ustnej. Goryczka jest na finiszu, ale na bardzo niskim poziomie - nie wszędzie musi być 1000 IBU. 

      W ogólnym rozrachunku Kwas Beta wypada odrobinę gorzej od swojego poprzednika z serii, ale jeżeli chodzi o styl Lichtenheiner to trzyma poziom. Polecam je kobietom, które często szukają owoców w piwach, ale skazane są na Radlery czy inne tego typu wynalazki.

czwartek, 10 września 2015

Prapremiera - browar restauracyjny Złoty Pies - Wrocław.

     We wtorek, czyli ósmego września miałem okazję gościć na prapremierze browaru Złoty Pies. Cała impreza miała na celu przedstawienie profilu browaru, [czyli ,,live brewing" o czym jeszcze napiszę], wyglądu sal oraz zaprezentowanie zaplecza technicznego browaru związanego stricte z warzeniem. Samo wejście wygrałem w krótkim konkursie, na temat "Twoje ulubione miejsce, czas na picie piwa." Poza mną było około 20 osób, zaawansowanych z branży jak i amatorów złotego napoju. 

Czas degustacji.
      Na początku, jeszcze przed wejściem do browaru miałem problem ze znalezieniem dobrych drzwi, ale to ze względu na przygotowania dolnej sali. Restauracja będzie znajdować się na dwóch poziomach, ale browar rozchodzi się jeszcze do podziemi gdzie ostatnie instalacje są mniej więcej pod budynkiem ING od strony Wita Stwosza - kierunek Galeria Dominikańska. 

Prawie jak sala wykładowa :D
      Prezentacja browaru składała się z dwóch części: najpierw prelekcja związana z profilem restauracji, zagadnieniami: warzenia, składników piwa czy historii jego powstania, a następnie wycieczka do leżakowni, fermentowni i degustacja. Prelekcja dla zaawansowanych osób, była równie ciekawa co dla początkujących, przykładem może być mit związany z piciem piwa przez słomkę. Wielu piwoszy nie wyobraża sobie picia piwa przez słomkę i uważa to za nietakt, jednakże niewątpliwi autorzy pierwszych piw, Sumerowie pili napój bardzo zbliżony do naszego piwa właśnie przez słomkę.
     
Pierwsza cześć schematu, który znajduje się nad schodami na I piętrze.
      Równie ciekawa była część na temat surowców używanych do produkcji piwa. Główny piwowar dr inż. Łukasz Szwed zaznaczał, że pracuje na najwyższej jakości surowcach, które dostarczane są od najlepszych producentów. Jak udało nam się dowiedzieć Złoty Pies zaopatrzony jest w słody pochodzące z najlepszej słodowni dla browarów restauracyjnych na świecie. Podobnie jest z chmielem i a propos tego mam śmieszną historyjkę: 

Dr Szwed zapytał zgromadzonych jaki chmiel między innymi używany jest do warzenia piwa w Złotym Psie. Kubeczki z surowcami do produkcji były ustawione przy stole, więc można było obejrzeć szyszkę jak i granulat. Z kolegą, który również był z UP doszliśmy do wniosku, że może to być Citra - ze względu na cytrusowy aromat. Dr uśmiał się jak usłyszał tą odpowiedź i od razu dodał, ze używa polskiej odmiany, a nam tylko Ameryka w głowie XD. Wtedy jak strzał w głowie zaświeciła mi odpowiedź: Sybilla. W tym właśnie momencie ktoś rzucił tą nazwę.

Jedna z dwóch kadzi warzelnych, znajdujących się przy głównym barze.

         Live brewing - czyli warzenie piwa na żywo, to profil jakim Złoty Pies chce zabłysnąć na rynku. Jest to idea według której każdy odwiedzający będzie mógł brać udział w warzeniu piwa, a cały proces jest jawny i odbywa się dosłownie kilka metrów od klienta. Co to oznacza? Przychodzisz na piwo i przy okazji robisz biceps podnosząc worki ze słodem :D Żartuję. Jest to swego rodzaju aktywna edukacja piwna dla ludzi którzy nie mają nic wspólnego z warzeniem piwa, jak i dla tych zaawansowanych.

       Teraz wspomnę o najważniejszej części, czyli o piwach które będziemy mogli spróbować w Browarze. Na "start" uwarzony został Lager tzw. Bokser, Marcowe, APA oraz planowane jest pszeniczne. Na razie nie było w planach piwa ciemnego, gdyż otwarcie browaru miało nastąpić w wakacje, jednak premiera planowana jest na początek października. Dr Szwed został również zapytany o ewentualne inne piwa, które mogłyby być uwarzone i odpowiedział, że piwa będą rotacyjne, dostosowane do oczekiwań klientów, planuje również własne inwencje np. Barley wine ale to będzie związane z sezonem i z odzewem gości. 

Okna na I piętrze wychodzące na plac ratuszowy.
      W dalszej części, Manager restauracji poruszył kwestię jedzenia i wyszynku. Jedzenie tak jak piwo będzie sezonowe, związane z konkretnymi porami roku. Manager opowiadał o poszukiwaniu lokalnych producentów, którzy będą dostarczać restauracji najwyższej jakości produkty co trwało znaczną część czasu. Wspomniał również o rynku browarów restauracyjnych, który z roku na rok powiększa się o kilka- kilkanaście lokali. Na koniec dodał, że poza częścią górną w której byliśmy i parterem zostaną w przyszłości zagospodarowane podziemia na rzecz piwnicznej części restauracji: loże itd. Teraz najważniejsze, goście będą mogli zamawiać piwo w jednym z PIĘCIU barów, w których krany podłączone są pośrednio z leżakownią. Oznacza to, że w trakcie wyszynku piwo nie ma kontaktu z powietrzem czy innymi czynnikami środowiska. Czyli ? Nie ma kegów. Jedna będzie można zakupić piwa butelkowe na wynos. 

Fermentownia.
Dr Szwed prezentuje leżakownię.




     Po prelekcji udaliśmy się do podziemi gdzie oglądaliśmy fermentownię i leżakownię. Nie będę wdawał się cykl technologiczny, czy w sprzęt ale na zdjęciach zobaczycie, że są to już "zabawki" dla prawdziwych profesjonalistów i połapanie się co gdzie odchodzi itd. zajęłoby nam trochę czasu :D

Dr Szwed częstuje uczestników Lagerem Bokser.
Do degustacji otrzymaliśmy Lagera ,,Bokser" o piwie rozpiszę się po premierze, gdyż otrzymaliśmy w sumie lagera który jeszcze będzie leżakował ok. 3 tygodnie i wtedy dopiero nabierze swoich właściwości. Jednak mogę wam powiedzieć, że piana jest rewelacyjna, a w smaku pewnie będzie trzymać poziom. Zapomniałem jeszcze dodać, że wyszynk piwa będzie odbywał się w temperaturze ok. 5 stopni: piwo jak i szkło będą schłodzone do tej wartości. W przypadku szkła będzie to pierwsza tego typu instalacja barowa we Wrocławiu. 
Kremowa piana.
      Moje ogólne wrażenia co do tego browaru są bardzo pozytywne. Jeżeli wszystko potoczy się dobrym torem, to Złoty Pies może być jednym ze znaczących punktów na mapie browarów rzemieślniczych. Sam pewnie nie raz przyjdę spróbować nowych piw jak i dań z kuchni. 
*Na końcu nagrywane były relacje zwiedzających Ja również udzieliłem wywiadu i może gdzieś tam kiedy mnie usłyszycie :D

niedziela, 6 września 2015

Prima Vera - Browar Brodacz

      Zakładałem, że ta recenzja ujrzy światło dzienne jakoś za 2-3 tygodnie, ale ze względu na pozytywne zaskoczenie tym piwem, postanowiłem wstawić je już dziś. Mam dla was dzisiaj jedną z najbardziej przychylnych recenzji jakie napisałem do tej pory. Dotyczy ona stricte piwa Prima Vera z browaru Brodacz, jest to moje pierwsze spotkanie z tym browarem. 

      Piwo uwarzone jest w stylu Oceania Spring Ale - Oceania - australijskie, Spring - wiosenne, Ale - górnej fermentacji. Powiem, wam że do tej pory piłem jedno piwo oparte o australijskie chmiele [może 2 ale nie jestem pewien] chodzi tutaj o Galaxy z Pinty. Chmiele użyte do przyprawienia tego piwa to: galaxy i sticklebract. Parametry piwa plasują się w następujący sposób: IBU: 35, alk. 5 proc. obj. i BLG 11,7 stopnia. 

Niżej opowiem dlaczego piana jest taka obfita.
      Pierwsze o czym wspomnę jeżeli chodzi o Prima vera, to piana. Ten parametr jest o tyle istotny, że przy nie odpowiednim otworzeniu piwa, połowę z niego możecie potem znaleźć na podłodze lub blacie stołu. Kilka dni wcześniej mój kolega degustował Prima vera, ale praktycznie prosto z półki sklepowej czyt. bez schłodzenia. Po otworzeniu butelki doszło do zjawiska tzw. gasching - jest to niekontrolowane wypływanie piany z butelki, ale nie wygląda to tak jak zwykły wybuch. Pęcherzyki podchodzą do szyjki butelki, a następnie spływa po jej powierzchni [coś jak fontanna]. Może to być problem nie związany z samą produkcją, tylko z zastosowanymi słodami. 

Tak dobrej piany dawno nie widziałem.
      W czasie mojej degustacji piwo było schłodzone i piana powoli tworzyła się w butelce. Jednak nie wolno spuszczać oka w czasie nalewania. Kiedy nalewałem piwo piana momentalnie zajęła większą części szklanki i nim się obejrzałem już musiałem odstawić butelkę. Co do stricte piany, to jest ona drobnopęcherzykowa i tworzy jeden z najlepszych kożuchów jaki do tej pory widziałem. 

O tym właśnie "kożuchu" wspomniałem.
       Jeżeli chodzi o smak, to dominuje tutaj goryczka, dla zobrazowania typowe pale ale można porównać do smakowego, owocowego Tonicu, natomiast Prima Vera to oryginalny Tonic, w którym dominuje wyłącznie gorzki smak. 

Trochę przesadziłem już z pianą ;D
     Do wyglądu mogę jeszcze dodać, że piwo jest lekko mętne i barwę ciemnego złota - słód monachijski. Teraz lekka dygresja, na etykiecie piw z Brodacza macie drobną rozpiskę z podziałem na goryczkę, słodycz i aromat. Natomiast w inny miejscu rozpiskę surowców z dokładnymi nazwami, nawet szczepu drożdży. 

W drodze do #beerporn
      Celem podsumowania, tak jak wspomniałem na początku jest to jedno z piwo o najlepszej pianie, jakie piłem do tej pory. Pomijając gashing, to piana bardzo mnie urzekła. Jeżeli chodzi o smak i zapach, to piwo trzyma poziom. Faktem jest, że w tej recenzji postępowałem ze smakiem i aromatem trochę po macoszemu. Piwo, które jest z tej samej warki co moje kończy termin ważność w przyszłym tygodniu, także zapraszam was do podróży w australijsko oceaniczne klimaty.

sobota, 5 września 2015

Rudawskie, Cycuch Janowicki & Górnik - Browar Miedzianka

      O browarze Miedzianka wypowiadałem się już nie raz i przyszła chwila na chłodną recenzję poszczególnych piw. Pierwsze z nich Rudawskie, to czerwony lager cechujący się rudawą barwą i mocnym słodowym smakiem, które zawdzięcza zastosowaniu słodów karmelowych. Drugim jest Cycuch Janowicki, piwo górnej fermentacji o mocnym chmielowym ataku w smaku i rześkim zapachem. Trzecią pozycją jest Górnik, ciemne piwo górnej fermentacji o charakterystycznej beżowej barwie i aksamitnym smaku. 

      Dokładniej wypowiem się na temat każdego piwa niżej, a teraz wspomnę jeszcze o parametrach piw. W przypadku Cycucha i Rudawskiego poziom ekstraktu i alkoholu są sobie równe, odpowiednio: 5 proc. obj. alkoholu, a ekstrakt 12,5 proc. Górnik natomiast cechuje się alkoholem na poziomie 5 proc. obj. oraz ekstrakt 13,4 proc.

Degustację sponsorowała Magia i miecz :D
     Zacznę od Rudawskiego, w skrócie jest to czerwony lager [czerwony czyt. - dodatek spec. słodów], smak jest mocny, słodowy. Jeżeli chodzi o wygląd, to barwa piwa jest czerwona/ciemno ruda i mętna. Piana szybko opada i utrzymuje się niepełna obrączka. Niestety zapach wypadł trochę słabiej, wyczuwalne było żelaza, co trochę mnie zdziwiło gdyż nie powinno być takich problemów z nowym sprzętem.

Górnik to dobry towarzysz meczu piłkarskiego :D
     Górnik, to ciemne piwo górnej fermentacji - nie będę tutaj próbował go zakwalifikować do konkretnego stylu. Pierwszym walorem piwa, który rzuca się w oczy jest jego mocna ciemna barwa. Piana podobnie czyt. nie biała, a beżowa szybko opada i jest nie trwałą - jednak w tym piwie to nie jest wada. [W ciemnych piwach o wyższych stężeniach alkoholu ciężko uzyskać dobrą pianę, ze względu na wł. alkoholu.] Co do zapachu to jest on lekko palony, dymiony. W smaku piwo ukazuje różnicę w rzeczywistej fakturze, jest aksamitne, wydaje się gęstsze niż wygląda; na pierwszy planw smaku wychodzi paloność i specyficzna cierpkość. 

Najlepsze na końcu.
      Cycuch Janowicki, to wysoko-chmielowe piwo górnej fermentacji. Najważniejsze - smak, jest mocny, agresywna chmielowa goryczka od razu uderza do głowy. Fakt, może nie ma 100 IBU, ale goryczka w Cycuchu jest wystarczająca aby odświeżyć każde podniebienie. Piana utrzymuje się średnio i jest śnieżno biała. Co do barwy to jest ona złocista, ale coś w stylu starej nieczyszczonej biżuterii. Zapach ma jedną płaszczyznę, a konkretnie cytrynową - trawa cytrynowa itd.

      Myślę, że .... całe podsumowanie można streścić stwierdzeniem: ,,Cudze chwalicie swojego nie znacie" ;D

czwartek, 3 września 2015

Kulawy ork - Chmielogród

      Zadomowiłem się przy klawiaturze na dobre, w związku z tym dzisiaj mam dla was Black IPA - Kulawy ork z browaru Chmielogród. Powiem wam, że o tyle zainteresowało mnie to piwo, gdyż bardzo lubię klimaty fantasy, a jeszcze w połączeniu z piwem to wymarzony wieczór :D Przed stylem nawiążę jeszcze do miejsca warzenia, chodzi tutaj o browar Witnica. Z Witnicy możenie naciąć się na wiele piw, akurat je niespecjalnie degustuję ale to może tylko jakieś moje dziwactwo.

     O stylu Black India Pale Ale mówiłem już nie raz, ale przypomnę podstawowe cechy: mocno chmielone, ciemne ze względu na słody [np. palony lub karmelowy], a w smaku chmielowość przełamana kawą. Co do stricte Kulawego, to jego goryczka plasuje się na poziomie 60 IBU, alkohol 6 proc. obj. natomiast ekstrakt to 14,1 stop. plato. Czyli można powiedzieć, że zapowiada się BIPA na przyzwoitym poziomie. 

Dzisiejszą degustację sponsoruje Star Wars ;D
     Na początku dodam, że etykiety w wykonaniu browaru Chmielogród są genialne i niejedna gra RPG czy karcianka mogłaby pozazdrościć. [Wpiszcie sobie na google "Chmielogród" i zobaczycie inne projekty etykiet. Wracając jednak, smak jak już wspominałem opiera się na połączeniu goryczy chmielowej i kawy na zasadzie przełamania. Dla kogoś nowego może to być połączenie nie do przełknięcia, jednak spotykam się coraz częściej ze zjawiskiem, że ludzie zaczynają nie od IPA, a właśnie od BIPA. Jeżeli chodzi o mnie to goryczka mogłaby być odrobinę wyższa. 

Przesadzam trochę z pianą jeżeli chodzi o to szkło.
     Co do cech wyglądu, to piana jest średnio-pęcherzykowa, ale na początku i przez pierwsze parę minut tworzy spójną czapę, potem pozostaje w postaci obrączki. Ma kolor beżowy. Barwa całego piwa jest czarna, głęboka nie opalizująca - coś jakby węgiel od mojego kolegi z Wałbrzycha

Po dłuższym czasie pozostaje obrączka na wysokości ok. 2 cm.
     Zapach niestety wypada trochę słabiej. Fakt zdominowany jest przez żywiczność pochodzącą z chmielu, ale również da się wyczuć pewne nuty rozpuszczalnikowe, a jakby nie patrzeć piwo piłem na początku sierpnia, a termin mija dopiero szóstego września. 

     Ogólne wrażenie jest pozytywne, ale jeżeli chodzi o piwo i reklamę. Genialne nawiązanie do świata fantasy wróży browarowi wielu fanów niekoniecznie beer geeków. Samo piwo natomiast trzyma poziom BIPA nie mam do czego się przyczepić [poza tymi nutami rozpuszczalnikowymi], ale też nie mam za nad to czego chwalić. Piwo na poziomie, polecam.

środa, 2 września 2015

Framboise & Kriek - St. Louis Brewery

     Dzisiaj mam dla was podwójną recenzję, chodzi tutaj o dwie pozycje pochodzące z browaru St. Louis. W skrócie, są to lambic'i - styl kwaśnego piwa wywodzący się z Belgii (więcej o Lambic'ach pisałem przy okazji Kriek z browaru Lindemans). Lambic to mój ulubiony styl właśnie dzięki "kwasowi" który czuć przy każdym łyku, ale nie jest to odczucie kwasowości jak np. ocet, w przeciwieństwie do tego jest to kwaśność o owocowej genezie.

     Pierwszym piwem, które degustowałem było Kriek (wiśniowe z flam.). Według zapewnień producenta piwo ważone jest na bazie Lambic'u, a 25% składu to sok z wiśni Oblacinskiej, która zapewnia odpowiedni smak i zapach. Jeżeli chodzi o parametry piwa, to stężenie alkoholu 3,2% obj. i w sumie więcej znaczących informacji producent nie podaje.

Nie, nie wydaje wam się. Butelka jest mała, jej pojemność to 250 ml.
     Przechodząc do stricte Kriek'a, to w smaku na pierwszy plan wychodzi kwasowość jednak jest ona na średnim poziomie coś w stylu owoców czerwonej porzeczki (lub wiśni XD ). Kwasowość ściąga usta, wyczuwalna również jest wiśnia, w ogólnym rozrachunku piwo jest bardzo dobrze pijalne.

    
Barwa jest ciemno czerwona (krwista), światło ledwo przebija się przez płyn.
     Piana jest blado-różowa, po kilkunastu minutach opada dobrze oblepia szkło (myślę, że to zasługa soku), a pęcherzyki są średniej wielkości - tłumaczę to sobie, że mają średnicę ziarenka ugotowanej kaszy gryczanej. Zapach niestety muszę trochę "zjechać" gdyż wyczuwalne są wiśnie, ale jest to bardzo sztuczny aromat i przy dłuższej degustacji zaczyna być uciążliwy.

     Drugim piwem jakie degustowałem ostatnio był Framboise (malinowe z fr.). W stosunku do poprzedniego produktu, tutaj mamy sok z szczególnego gatunku malin, który stanowi 25 proc. obj.

Pogoda wtedy dopisała, ale kwaśne piwo tylko pobudza pragnienie ;D
     To co mogę dodać w stosunku do tego produktu, to mocny malinowy aromat jednak jest on taki "syropowy" - dosłownie jakbym wąchał zmrożonego "tyskacza" z sokiem malinowym nad morzem, zagryzając go dorszem z frytkami. Mogę trochę przesadzać, ale ten aromat jest nieprzyjemny.

Barwa w stosunku do Kriek, wchodzi bardziej w purpurę.

     O pianie i barwie nie mam za bardzo nic do powiedzenia. Jeżeli chodzi o smak, to jest on trochę mniej wyraźny niż w przypadku Kriek. Średnia kwasowość malin została jednocześnie załamana przez ich słodycz, dlatego otrzymujemy coś na wzór "piwa z syropem". NIE POTĘPIAM tego piwa, jest ono bardzo dobrze pijalne, ale w stosunku do innych kwasiurów jakie miałem okazję pić, to wypada średnio.

     Ogóle wrażenia są pozytywne, gdyż jakby nie patrzeć jest to wędrówka po belgijskim rynku [a ten ma jeszcze tysiące ciekawych pozycji do zaoferowania]. Oba piwa są pijalne, lekko kwaśne i w ogólnym rozrachunku oddają część idei zwanej Lambic'iem. Jeżeli macie okazję kupić to piwo, to jednak zastanówcie się gdyż dla niektórych pułap 11 złotych za ćwierć litra piwa, to może być już ból. Ja osobiście na to nie patrzę dlatego mogłem z wami podzielić się wrażeniami.