sobota, 27 czerwca 2015

Brewery Lindemans - Cassis

     Dzisiaj przedstawię wam zagraniczne piwo, z tego co do tej pory się dowiedziałem to poza multitapami, łatwiej będzie je chyba zdobyć w Belgii niż gdzieś w Polsce. Konkretnie mowa będzie o piwie z rodzinnego browaru Lindemans, położonego w południowo-zachodniej Belgii, warzącego komercyjnie piwo praktycznie od początku XIX wieku. Cassis reprezentuje dość specyficzny styl zwany Lambic - jest to piwo wyraźnie kwaśne (chociaż zdarzają się łagodniejsze wersje) również owocowe. 

     Co do samego procesu technologicznego, to jest on ciekawy gdyż opiera się o tzw. fermentację spontaniczną. Oznacza to, że brzeczka (to co fermentuje) jest wystawiona na kontakt z dzikimi drożdżami. Taki Lambic może dojrzewać latami w beczkach, chociażby po winie = wyciąga z beczki winne nuty. Z definicji Lambic jest to piwo regionalne, warzone w dolinie rzeki Senne na zachód od Brukseli. (Król Europy ma szeroki dostęp ;)
W związku z tym szkłem, mam przeważnie wrażenie że objętość piwa jest większa niż 500 ml.
      Zacznę od wyglądu. Piana tworzy zwartą, drobnopęcherzykową czapę o czerwonym zabarwieniu. Stopniowo piana opada, ale pozostawia po sobie lejsing. Samo piwo jest klarowne, ma ciemno-czerwoną barwę (ciężko jest mi ją określić, bo szkarłat jest jaśniejszy, a czarny również nie pasuje ze względu na dobicia światła).
Cytując klasyka z mojego kierunku studiów: ,,To wygląda jak kawał porządnego piwa"
     Co do smaku, to jest zdominowany przez porzeczkową (owocową) kwaśność. Dla mnie osobiście picie takiego piwa było bardzo ciekawym doświadczeniem, gdyż wszystkie te "radlery", piwa owocowe itd. które możemy normalnie dostać (chociaż nawet niektóre craftowe piwa gasną przy tym) są jak niziołek przy tytanie. Ktoś kto raz spróbował takiego Lambica nie będzie myślał nawet o powrocie do owocowych koncerniaków. 


     Zapach jest bardzo intensywny, owocowy - porzeczka. 

Zdj. grupowe - obok mamy Black IPA z użyciem wrzosowych płatków, a z tyłu malinowy porter.
     Wrażenia po spróbowaniu Cassis są bardzo pozytywne. W crafcie poza mocno chmielonymi, "sytymi" słonymi, czy żywicznymi piwami również przykładam wagę do piw "owocowych" i taką perełką stał się właśnie ten Lambic. Miałem okazję spróbować go lanego (jak widać) we wrocławskiej Szynkarni. Jeżeli będziecie mieli okazję kupić to piwo w Belgii bądź u nas na miejscu, to bierzcie w ciemno, gdyż jest to miłe doświadczenie.

czwartek, 25 czerwca 2015

MILCoffeeL - Browar Reden (Kawa z mlekiem czy mleko z kawą nie musi być z filiżanki)

     Tak jak wcześniej zapowiadałem, dzisiaj zaprezentuje wam piwo w szczególności skierowane do fanów Milkołaka - czyli Milkstout'u, mowa tutaj o MLICoffeeL. Piwo uwarzone jest w stylu Coffee Milkstout, czyli poza doznaniami związanymi z "mlecznością" czy sytością możemy również odczuć kawę i kakao, ale nie w taki sam sposób jak przy piciu Stout'u czy porteru. W tym przypadku kawa nabiera jeszcze bardziej "naturalnego" smaku i komponując się ze "mlekiem" oddaje jeszcze większą głębię.

     Wydaje mi się, że MILCoffeeL to bardzo dobra propozycja, gdyż prywatnie nie jestem fanem kawy w postaci ,,gorącego kubka z rana" - ale smaki zawierające się w tym piwie pokazują mi ten temat z innej strony. Co do parametrów to mamy tutaj goryczkę na poziomie 32 IBU, alkohol obj. 5% i ekstrakt na poziomie 16* Plato.

Butelka o szkło wsparte na biochemii ;D
     Smak - na pierwszy plan wysuwa się wspomniana przeze mnie wyżej kawa z mlekiem/kakao. O tyle pewnie ciekawi was w jaki sposób można otrzymać takie smaki. Co do mleka, to używana jest w przypadku MILCoffeeL laktoza (cukier zawarty w mleku) po części zostaje w piwie i oddaje właśnie te mleczne nuty - uwaga dla osób uczulonych. Jeżeli chodzi o kawę, to browar specjalnie sprowadził kawę Arabica z Brazylii, która została opalona w lokalnej palarni. Właśnie dlatego odczucia związane z kawą i mlekiem w tym piwie różnią się na w stosunku do innych piw, które piłem w tym stylu. 

     Zamykając temat kawowy, warto również wspomnieć o goryczce, która może nie jest na wielkim poziomie, ale skutecznie "ukrywa się" przed nami i poczuć ją można jako finish

Nie wiem dlaczego, ale w tej pozycji kojarzy mi się z Sauronem z WP.
     Warto jeszcze o innych cechach. Zapach jest akurat zrównoważony, odczuwałem "kompromis" między nutami kawowymi, a alkoholowymi - jak zawsze wspominam, nie jestem fanem nut alkoholowych, ale tutaj są one przełamane kawą.

Do jednego zdjęcia nie użyłem lampy, aby pokazać barwę piwa nieprzekłamaną światłem aparatu.
     Co do wyglądu, to piwo jest czarnej barwy (czarna kawa, czarny chleb) - piana na początku obecna, beżowa do brązowej, ale szybko opada do "zera" oczywiście nie jest to żadna ułomność. Na uwagę zasługuje również konsystencja piwa, która daje wrażenie większej "gęstości" co może współgrać z sytością w smaku. 

    Ogólne wrażenie są pozytywne. MILCoffeel trzyma poziom w stosunku do Milkołaka, jest to dobra odskocznia, sprawdza się wieczorami kiedy potrzebujecie wypić piwo o konkretnej "masie". Polecam wszystkim amatorom kawy i nie tylko. 


wtorek, 23 czerwca 2015

23-06-2015r. - Newsy

     Post kieruję do użytkowników, którzy czytają mojego bloga tylko za pomocą aplikacji Blogger. Od pewnego czasu wrzucam coraz więcej postów na temat niektórych degustacji, na profil, na Facebook. Jest to spowodowane tym, że nie o wszystkich piwach mogę rozpisywać się tak jak np. o Milkołaku. 

     Co za tym idzie zapraszam was na mój profil Facebook,https://www.facebook.com/cervisiawroc .
Tutaj dokładnie możecie śledzić moje piwne eskapady oraz mieć dostęp do wszystkich moich degustacji. Zaznaczcie "lubię to" lub "obserwuję" - chyba tak to działa. 

Oczywiście najpewniej jutro kolejny "grubszy" wpis na temat piwa, które ma coś wspólnego z wymienionym wcześniej w tym wpisie ;)

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Persefona - Olimp

     Jak już wiecie browar Olimp ma specjalne miejsce w moim serduszku, w związku z tym dzisiaj zaprezentuje wam Persefonę, czyli APA (American Pale Ale) w wersji "greckiej". Ostatnimi czasy interesuje się religiami świata, więc zrobię wam mały wstęp do mitologii. Persefona (Kora) była córką Zeusa i Demeter. Została pochwycona przez Hadesa i zmuszona do zostania jego żoną - co za tym idzie została opiekunką dusz zmarłych i świata podziemnego. Wracając jednak do piwa, to mam do czynienia z lżejszą wersją Demeter (piwo w stylu American IPA), natomiast Persefona uwarzona jest w stylu APA (American pale ale). 

     Co do stricte piwa, to obj. alkoholu wynosi 5%, a goryczka stylowo powinna oscylować gdzieś na granicy 40 IBU. Spokojnie możecie zacząć swoją piwną przygodę właśnie z APĄ od Olimpu.

Etykiety Olmp'u zawsze zwracają moją uwagę.
     Jeżeli chodzi o smak, to goryczka jest w tym piwie dobrze przemycona. Choć na stosunkowo wysokim poziomie, to jednak nie bombarduje niemiłosiernie języka. Zręczne połączenie cytrusów, goryczki i lekko szczypiącego CO2 zapewnia miłe doznania. Powiem wam, że można również wyczuć nuty żywiczne (przynajmniej tak to nazywam), które przeciągają delektowanie się smakiem. 

Zdjęciami dzisiaj nie szaleję.
     Co do wyglądu, to nie będę się nadmiernie rozwodził: barwa jest złota wchodząca w ciemną słomkową, piana biała średnio-pęcherzykowa, szybko opada, ale za to na szkle utrzymuje się ładny lejsing. 

     Dosyć rzadko mam okazję pić APA (częściej sięgam po IPA lub AIPA), to jednak w przypadku Persefony najpewniej jeszcze nieraz do niej wrócę. Tak jak wcześniej wspomniałem, jest to dobre piwo "pilotażowe" jeżeli chcecie dobrze rozpocząć swoją przygodę z craftowymi piwami.

czwartek, 18 czerwca 2015

Smoky Joe - Whisky extra stout

     Dzisiaj po ponad tygodniowym karcerze w mojej lodówce miałem do spróbowania piwo z browaru Alebrowar, pod wdzięczną nazwą Smoky Joe. Uwarzone jest w stylu Whisky extra stout - czyli stout z dodatkiem słodów "whisky" (niektóre słody mogą dodawać do piwa konkretne smaki, aromaty). Co do parametrów to mamy IBU na poziomie 45 i alkohol 6,2% obj.

     Szczerze mówiąc to miałem małe obawy przy kupowaniu - do tej pory nie piłem (o ile pamiętam) piwa, w którym używano tego rodzaju słodu, czy np. leżakowanych w beczkach po whisky lub innych alkoholach (tak takie piwa też się produkuje). Wracając do tematu, zastanawiałem się czy moja wrażliwość na alkohol nie zostanie nadwyrężona smakiem, jednak jak się okazało "pierwsze butelki za płoty".

Etykieta prezentuje się rewelacyjnie.
     Smak porównuję do akwarium wypełnionego wodą i z warstwą oleju na powierzchni. Na początku czujemy olej,  a następnie wodę - nie mieszają się ze sobą. Podobnie jest w tym piwie. Pierwsze skrzypce gra goryczka z alkoholem (6,2%) obj. następnie mamy drobną "pauzę" i następnie zalewa nas głęboka kawowa powódź. Wstążka alkoholu kryjąca pod sobą kofeinowego potwora ;)

Stosunkowo duże wysycenie, ale nie przekłada się to na pianę (to nie jest na -)
     Zapach również jest osobliwy, bardzo intensywny (a powiem wam, że niewiele piw do tej pory miało na tyle intensywny aromat), dominuje mocny alkohol - nie nazwę tego whisky, gdyż gdybym nie wiedział, że to Whisky ex. stout - to pewnie nazwałbym to zapachem wysoko %  alkoholu. Wyczuwalna jest również kawa.
Cola w pełnej okazałości ;)
     Jeżeli chodzi o wygląd, to piwo jest ciemne - czarne i to bez dwóch zdań. Piana tylko przy nalewaniu, a potem opada do zera - na zdj. piwo może wyglądać trochę jak Cola.

     Gdybym miał opisać towarzyszące temu piwu doznania to z pewnością odniósłbym to do dobrze napisanej piosenki, melodia skacze raz w dół, drugi raz wznosi się w górę, a w tle mocny riff kawowego bassu. Dzisiaj trochę "poetycko" ale powiem wam, że dawno nie miałem okazji pić dobrego piwa i ta degustacja sprawiła mi dodatkową "frajde". Co do stricte Smoky Joe - to trzyma poziom, mogę powiedzieć że osoby pijące whisky mogą wyczuć w tym piw więcej niż inni.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Hop Sa Sa - Alebrowar

     Dzisiaj drugie piwo z Alebrowaru, jest to tym większa przyjemność gdyż w tym produkcie zaprezentowana została polska wariacja na temat IPA, a dokładniej Polish IPA. Polski craft powoli zaczyna pokazywać swoją pozycję na rynku zagranicznym i można powiedzieć, że Hop Sa Sa to jeden z produktów, który godnie pokaże polski kunszt. 

     Wracając jednak do stylu, to piwo uwarzone jest na modłę IPA (historycznie English India Pale Ale), ale z wykorzystaniem polskich surowców - między innymi chodzi o chmiel. Przy produkcji Hop Sa Sa wykorzystano odmianę Iunga - jest to krzyżówka chmielu Lubelskiego oraz dzikiego, męskiego pochodzącego z dawnych terenów Jugosławii. Jest to odmiana goryczkowa

,,W głowie chmiel, w sercu piwo"
     Tym razem zacznę od zapachu, jest on o wiele lżejszy od swoich amerykańskich kuzynów, lekki rześki i niedrażniący. Wyczuwalne są żywice, ale jest jeszcze coś dodatkowego! Dla mnie to zapach słodyczy kojarzący się z marchewkami, a konkretnie z sokami marchewkowymi a la Kubuś.

Światło może trochę przekłamać barwę, jest ona w rzeczywistości trochę jaśniejsza.
     Smak bardzo na (plus). Chodzi mi konkretnie o moc szyszek z odmiany Iunga (podobne parametry do odmiany Zula). Piwo ma goryczkę na poziomie 60 IBU, czyli zacnie jak na IPA. Gorycz nie zalega w gardle, dzięki czemu piwo jest dobrze pijalne (Panie nie powinny mieć problemu z wypiciem). Przez gorycz przebijają się nuty cytrynowo-grejpfrutowe, a na finish słód. Wysycenie jest średnie nie przeszkadza w czasie picia. 

Tutaj barwa już w trochę lepszym wydaniu.
     Wygląd: barwa jest słomkowa - może trochę ciemniejszy odcień. Piana biała drobno i średnio-pęcherzykowa. W miarę picia tworzy się dobry lejsing.

     Ogólne wrażenie. Według mnie piwo robi robotę jest spójne i robi dobrze "prawilnym" podniebieniom. Nie wszystko musi być na maksa naładowane goryczką czy alkoholem i tutaj mamy przykład dobrze zbalansowanej IPA. Myślę, że gdyby aromat był jeszcze trochę bardziej intensywny, to spokojnie Hop Sa Sa może reprezentować nasz rodzimy craft.

sobota, 13 czerwca 2015

So Far So Dark - Alebrowar

***Z góry przepraszam aktywnych czytelników, za ostatnią nieaktywność. Była ona związana z licznymi obowiązkami uczelnianymi, które momentami przerastały moje możliwość :)

     Dzisiaj mam dla was piwo So Far So Dark z Alebrowar'u. Jest to pierwsze piwo z serii "Sea monster" w stylu Robust Porter. Pewnie nie raz spotkaliście się z Porterami np. z Żywca, są to piwa górnej fermentacji, ciemne o wysokiej zawartości alkoholu. W przypadku Robust chodzi tutaj o amerykańską wariację na temat porteru, jest to wersja mocniej chmielona do 50 IBU. So Far So Dark poza chmielowymi i palonymi nutami może również poszczycić się dodatkiem kawy i czarnej lukrecji. Piwo ważone było w kolaboracji z Artezan'em, w browarze w Gościszewie. 

Na etykiecie mamy przykład gatunku ryby głębinowej.
     Zwyczajowo zacznę od smaku. Na tej płaszczyźnie możemy wyróżnić mocną kawę zbożową, cierpką, lukrecję choć nie przebija się ona w znaczący sposób (lukrecja smak coś a la cukierek w kształcie laski), wyczuwalne są również nuty alkoholowe, które jakby nie patrzeć są pożądane, jednak dla mnie utrudniały konsumpcję. Alkohol rozgrzewa przełyk. 

"Artystycznie"
      Jeżeli chodzi o wygląd, to kolor czarny, piana beżowa dobrze się wytraca, jednak w przypadku piw o wyższych stężeniach alkoholu także tutaj szybko opada, drobnopęcherzykowa. Dominującym zapachem jest kawa, z przebijająca się momentami czarną lukrecją = specyficzna słodycz

Piana chwilę po nalaniu.
     Ogólne wrażenia są pozytywne. Piwo jest pijalne (no może gdyby nie te nieszczęsne nuty alkoholowe, ale jest to do przeżycia), smak i zapach są ze sobą zsynchronizowane zapewniając wam super podróż w odmęty porteru gdzie nie dochodzi światło ;) Tak serio to na początku chciałem spróbować to piwo z ciekawości ze względu na jego reklamę, jednak po zdegustowaniu stwierdzam, że nie jest to wielki kamień milowy dla młodego "piwosza" ale warte spróbowania.



środa, 10 czerwca 2015

Hefajstos - browar Olimp

     Jako że jestem fanem piw "dymnych" i wędzonych mam dzisiaj dla was pozycję, która w pełni oddaję klasykę piwa "dymionego". Mówię tutaj o Hefajsto'sie z browaru Olimp. Piwo uwarzone jest w stylu Smoked Stout, co do samego stout'u wypowiadałem się już wcześniej, ale dla przypomnienia - jest to piwo górnej fermentacji (rodzaj ale) w którym wykorzystywane są: mocno prażony słód jęczmienny i stosunkowo dużą ilość chmielu dla nadania mocnej goryczki. Nazwa ,,Smoked" związana jest procesem wędzenia, któremu poddany jest słód przed warzeniem. Co do parametrów, to mamy 5% alkoholu obj. 30 IBU i 13% ekstraktu wagowo. 

Cała etykieta nie załapała się na zdj. ale najważniejsze widać :)
     Smak Hefajstos'a to podróż przypominająca mi trochę wypad do lasu na ognisko. Na pierwszy plan wysuwa się gorzka czarna kawa zmiksowana z czekoladą deserową. Tą gorycz mogę porównać do mocno przypieczonej kiełbasy z ogniska, a dokładniej do tej "zwęglonej" części, której tyle osób nie lubi ;) to jest właśnie taki rodzaj goryczy. Na "finish" piwo prezentuje nam nuty alkoholowe, bardzo delikatne (na szczęście dla mnie) i wędzonkę, która bardziej w tym produkcie wychodzi w zapachu niż w smaku, jednak jest ona wyczuwalna.  Po przełknięciu czuć rozgrzewająca moc alkoholu.

Wygląda solidnie.
     Kolor jest bardzo ciemno brązowy (Panie pewnie znają odpowiednią dla niego nazwę). Co do piany jest ona kremowego koloru, drobno i średnio-pęcherzykowa, po niedługim czasie skąpa - ale nie jest to cecha ujmująca, w miarę picia utrzymuje się regularna obrączka

Jak patrzę na to zdjęcie przypominam sobie pracę światła w filmach z udziałem Bela Lugosi.
     O zapachu dawno nie rozpisywałem się w osobnym akapicie, ale w tym przypadku jest o czym. Aromat zdominowany jest przez dym, nazwę to "spalenizną" "palony węgiel" - ale są to odczucia pozytywne, dla spostrzegawczych można również wyczuć delikatne nuty alkoholowe, ale graniczą one na progu wyczuwalności i mogę również w tej ocenie bardziej sugerować się stylem, niż rzeczywistym aromatem alkoholu.


     Ogólne wrażenia są pozytywne. Piwo trzyma według mnie poziom, nie ma nie wiadomo jakich "fajerwerków" ale jest to dobry Smoked Stout. Goryczka jest w tym piwie na niskim poziomie, więc osoby mające uraz do mocno chmielonych piw również mogą tutaj poszaleć. Jak już wspominałem nie raz mam duży sentyment do browaru Olimp, gdyż pierwsze poważniejsze piwa piłem właśnie z ich oferty i nie trafiłem jeszcze na "bubel".

poniedziałek, 8 czerwca 2015

55 Pils - Browar Gościszewo

     Tak jak wczoraj zapowiadałem, dzisiaj recenzja piwa z browaru w Gościszewie. Mamy tutaj do czynienia ze stylem Pilzner - pochodzący z Czech, charakteryzuje się mocnym gorzkim smakiem. W Polsce możecie kojarzyć ten styl (między innymi) z piwem Pilsner Urquell. Ja sam co do pilznerów mam lekki uraz, ale zdarza mi się wypić Budweiser'a. 

     Kiedy byłem w sklepie i zastanawiałem się jakie piwo zakupić, uwagę mojego wzorku przykuła duża liczba 55 na etykiecie jednej z butelek. Jak się potem okazało w przypadku pilsa z Gościszewa, jest to (tak mniemam) poziom goryczki (IBU) co zdziwiło mnie jak na ten styl - po pilznerze spodziewałbym się mniejszej (ok. 30) goryczki. 

Kolor etykiety może pośrednio nawiązuje do koloru piwa.
     Jeżeli chodzi o stricte piwo, to w smaku na pierwszy plan wychodzi gorycz, która zaskoczyła mnie przy pierwszym łyku gdyż nie spodziewałem się, że Pilzner może być tak mocny w smaku. Dla porównania goryczka z Ataku chmielu (AIPA Pinta) wydaje mi się słabsza niż tutaj. Co do zapachu, to wyraźne żywice i ostry łechcący chmielowy zapach. 

Rozmiary pęcherzyków trochę rozstrzelane.
    Wygląd piwa jest charakterystyczny dla stylu: czysta, klarowna złota barwa, biała piana chociaż w miarę picia szybko opada. Piwo delikatnie opalizuje = zmienia barwę pod wpływem światła. Jeżeli chodzi o ogólne wrażenie, to polecam takie piwo na upalne dni, jako alternatywę dla Budweiser'a czy Urquell'a. Jako tako nie urywa tyłka smakiem, jednak trzyma poziom.

 
     Dzisiaj nietypowo bo dodaję również amatorski filmik. Myślę, że po całym zamieszaniu z zaliczeniami, w wakacje ruszę pełną parą z vlogiem. Niebawem mam nadzieję zacznę również zamieszać swego rodzaju "rankingi" czy jak inaczej można to nazwać, między innymi: 10 piw od których powinieneś zacząć. 

piątek, 5 czerwca 2015

Kwas Alfa - PINTA

     Tak jak wcześniej zapowiadałem, jednym  z trzech piw które zabrałem ze sobą na długi weekend jest Kwas Alfa. Dzień wcześniej *kiedy próbowałem Amer. Wild Ale* miałem również okazję zobaczyć "kwasiura". Poleciłem znajomym aby do spróbowali, gdyż chciałem poznać ich opinie i sprawdzić, czy warto zaprzątać sobie nim głowę..... jak się dowiedziałem i sam potem doświadczyłem, warto było.

Dzisiaj dominuje ogród.
     Zacznę od stylu, jest to Sour Rye Pale Ale - czyli kwaśne i żytnie. Samo Pale Ale sprowadza się do mocnego cytrusowego aromatu, silnego goryczkowego smaku i treściwości połączonej z orzeźwieniem. Jeżeli chodzi kwas - to powstaje on w wyniku zakwaszenia słodów (pszenicznego i żytniego) bakteriami Lactobacillus helveticus. Chmielone jest nowozelandzką odmianą chmielu. Co do parametrów to na etykiecie podana jest tylko objętość alkoholu 4,5%. Obj. butelki 330 ml. Piwo ważone było i rozlewane w Polsce, ale w produkcji poza ekipą Pinty brali również udział browarnicy z duńskiego TO OL.

Piana na początku tworzy spójną całość.
     Jeżeli chodzi o smak, to na prowadzenie wychodzi kwasowość, co a la roztwór kwasku cytrynowego, na początku może trochę "wykrzywić" twarz, ale jest to pozytywne odczucie. Dodatkowo wyczuwalna jest wyraźna słoność, która przełamuje kasowy "monopol" smaku. Takie połączenie smaków mogę wam zobrazować doświadczeniem: rozpuśćcie w roztworze kwasku cytrynowego kilka szczypt soli i wypijcie - coś w tym stylu można wyczuć w piwie, jednak zastrzegam, że w Kwasie Alfa to się dobrze ze sobą komponuje. 

Look na pianę

Drobny "lejsing"

     Co do cech wyglądu, to piana jest biała, gęsta, drobnopęcherzykowa, w miarę picia opada, ale pozostawia po sobie "koronkę lejsingu". Piwo jest nieprzeźroczyste, a kolorem nawiązuje jak dla mnie do tzw. piw karmelowych - podobna barwa i wrażenie sytości. Zapach jest o tyle zaskakujący, że bardzo przypomina mi sok marchewkowy - np. Kubusia. 

    Ogólne wrażenia są bardzo pozytywne. Piwo zaskoczyło mnie swoim smakiem, aromatem jak i wyglądem. Jeżeli będę miał okazję, to na pewno wrócę do Kwasu, ale wolałbym spróbować go z "kija". Polecam gdyż jest to jedno z tych piw, które wielu osobom mogą namieszać w głowie i pokazać, że "złocisty trunek" nie sprowadza się do ilości % alkoholu, czy myślenia "tańsze znaczy lepsze".



czwartek, 4 czerwca 2015

American Wild Ale - The Alchemist

     Historia dlaczego akurat wybrałem do spróbowania to piwo jest bardzo prosta .... przypadek. Było już dosyć późno i jedynym multitap'em otwartym w okolicy, okazał się ZUP (Zakład Usług Piwnych). Wszedłem do środka, a moim oczom ukazało się logo The Alchemist. Od razu zapaliła się w mojej głowie lampka, że będzie to druga okazja na spróbowanie piwa, z jednego z najlepiej ocenianych (o ile nie są najlepsi) browarów na świecie.

     Co do samego browaru, to założony został w USA. Prowadzony jest przez John'a i Jen Kimmich wraz z ich zespołem. Browar mieści się w miejscowości Waterbury, która w Stanach uchodzi za swego rodzaju "Mekkę", fanów piw rzemieślniczych. Do oferty stałem Alch. należy między innymi najlepiej oceniane piwo na świcie Head Tropper - które miałem okazję spróbować na Beer Geek Madness II. 

Źródło: http://beerstreetjournal.com/the-alchemist-focal-banger-ipa/
     Dzisiaj jednak nie zajmę się Head Tropper'em tylko piwem w stylu American Wild Ale. Charakterystyczna cecha tego stylu związana jest z procesem produkcyjnym. Fermentacja odbywa się w obecności dzikich drożdży, może być to o tyle kłopotliwe, że taki proces nosi znamiona spontaniczności. Jeżeli chodzi o "American" to jak we wcześniejszych postach wspominałem, chodzi o użycie amerykańskich chmieli.

Mimo fatalnego oświetlenia barwa nie jest przekłamana.
     Smak jest zdominowany przez goryczkę, która przez część osób może być odbierana jako "niepijalna" (chociaż dla mnie była w porządku). Wyczuć można również owoce cytrusowe, a dodatkowo wysokie wysycenie dodaje efekt "szczypania" podniebienia. Wracając jeszcze do goryczki, to jest ona dość zalegająca = piwo na dłuższą chwilę ;)

     Jeżeli chodzi o wygląd to na pierwszy plan wysuwa się wysoka mętność i brązowy kolor. W sumie można tu mówić o matowości. Piana jest skąpa, ale drobnopęcherzykowa, chociaż przy odpowiednim nalaniu powinniście otrzymać w miarę zbitą czapę = wysokie wysycenie. Kolor piany - biała. 

Tutaj już bardziej kawowy kolor.

     Ogólne wrażenie jest pozytywne, chociaż mam lekki niedosyt jeżeli chodzi o goryczkę. Nie jestem zwolennikiem ładowania wszędzie tony chmielu, ale w takim piwie chciałbym poczuć więcej. Polecam jeżeli macie okazję odwiedzić multitap'y we Wrocławiu (ZUP).

*Najbliższa recenzja będzie również pierwszą, którą będziecie mogli zobaczyć w serwisie youtube.




























wtorek, 2 czerwca 2015

02-06-2015 Newsy

     1)Wczoraj ze względu na obowiązki uczelniane, nie opublikowałem nowego postu, za co was przepraszam. W związku z tym zapowiadam na najbliższe dni jedno bądź dwa piwa z Olimpu *najpewniej np. Smoke Stout* oraz jedno z Ale Browaru.

     2)Przy okazji również chciałem poinformować, że zdjęcia z najbliższych degustacji będę robił w lepszej jakości, dzięki czemu będziecie mogli w lepszym stopniu przekonać się jak naprawdę wyglądają recenzowane piwa.

    3)Jak zdążyliście zauważyć wpisy wprowadzam co drugi dzień i najpewniej w takiej formie będę prowadził bloga.

    4) Co do treści to zacznę również skupiać się na tematach nie związanych stricte z piwem, np. o Pub'ach i Multitapach jakie możecie odwiedzić we Wrocławiu i jakie zakątki warto poznać, jeżeli przyjeżdżacie i chcecie napić się dobrego piwa.